Andrzej Poczobut pozostanie w areszcie do czasu rozpoczęcia procesu. Działacz Związku Polaków na Białorusi i korespondent "Gazety Wyborczej" miał dziś opuścić areszt w Grodnie, gdzie trafił w środę na 72 godziny.
Andrzej Poczobut jest oskarżony o obrazę prezydenta, za co grozi do 2 lat pozbawienia wolności. Wszczęte zostało też postępowanie karne z bardziej surowego artykułu "oszczerstwo prezydenta", za co grozi do 4 lat więzienia.
O tym, że Andrzej Poczobut pozostanie w areszcie, poinformował Polskie Radio jego adwokat Aleksander Biryłau. Powiedział, że zgodnie z białoruskim prawem, taką decyzję podejmuje śledczy, a akceptuje prokurator - w danym wypadku prokurator obwodu grodzieńskiego.
Mecenas Biryłau powiedział, że na razie nie wiadomo, kiedy rozpocznie się proces Andrzeja Poczobuta. Adwokat poinformował, że sprawa jest na etapie śledztwa w prokuraturze. Potem Poczobut i jego adwokat powinni zapoznać się z materiałami śledztwa. "Dopiero wtedy będzie wiadomo, kiedy rozpocznie się proces" - mówi Aleksander Biryłau.
Andrzej Poczobut został zatrzymany w środę, gdy zamierzał wyjechać z Grodna do Mińska. Miał tam wziąć udział w telemoście z Brukselą. Andrzej Poczobut powiedział wtedy Polskiemu Radiu, że oficjalnie aresztowano go w związku z tym, że jest podejrzany o znieważenie prezydenta Białorusi. Jego zdaniem, naprawdę chodziło jednak o uniemożliwienie mu wzięcia udziału w telemoście. Podczas telemostu z delegacją Parlamentu Europejskiego do spraw Białorusi Andrzej Poczobut miał opowiedzieć o wszczętej wobec niego sprawie karnej, dotyczącej podejrzenia znieważenia prezydenta Aleksandra Łukaszenki w publikacjach prasowych i internecie.