Szef Biura Prognoz w Białymstoku - Maciej Maciejewski mówi, że synoptycy zachowali się tak jak powinni. Przyznał, że rzeczywiście pierwsze ostrzeżenia były o wietrze do 80 kilometrów na godzinę, ale gdy tylko stacja w Mikołajkach zanotowała wyższy poryw, ostrzeżenia o silniejszym wietrze zostały wydane.
"Rzeczpospolita" twierdzi też, że Biuro Prognoz nie miało dokładnych informacji, bo nie było łączności z radarem w Legionowie. Urządzenie to wysyła informacje o pogodzie do IMGW w Warszawie. We wtorek nie mogło tego zrobić, bo nie działał kabel łączący radar z instytutem.
Maciej Maciejewski odpowiada, że radar nie jest jedynym urządzeniem, które śledzą synoptycy. Są jeszcze: system wyładowań atmosferycznych oraz zdjęcia satelitarne wykonywane co 15 minut. Maciejewski przyznał jednak, że gdyby radar działał, być może pół godziny wcześniej udałoby się nabrać pewności co do gwałtowności tej burzy.
Jak napisała "Rzeczpospolita", IMGW w Warszawie za brak łączności z radarem wini operatora telekomunikacyjnego. TP SA twierdzi natomiast, że wszystkiemu winni są złodzieje, którzy uszkodzili kabel.
We wtorkowej nawałnicy na Mazurach zginęły trzy osoby. Ratownicy nadal poszukują ośmiu zaginionych osób.