Dopingu na stadionie nie zabrakło. Pierwszą bramkę strzelił dla górników jeden z nich, były zawodowy piłkarz, Franklin Lobos. Chwilę potem drużyna w białych koszulkach prowadziła już dwa zero. Ale szczęście się odwróciło. Gole zaczęli strzelać przedstawiciele rządu w koszulkach czerwonych. Bramkarza górników pokonał nawet sam prezydent, Sebastian Pinera. Koniec końców - górnicy przegrali 2:3.
"Mimo wszystko cieszę się że mogłem wrócić, tu na narodowy stadion. Chociaż to mecz towarzyski, jestem dumny" - mówił Lobos.
Inni górnicy żartowali, że za karę teraz władze każą im znowu zjechać do kopalni.