Chwalą brytyjskich policjantów. Nie strzelali do studentów

Wieczorem samochód wiozący następcę brytyjskiego tronu księcia Karola i jego żonę Camillę Parker-Bowles został zaatakowany w Londynie przez uczestników demonstracji przeciwko podwyżkom czesnego. Niektórzy z protestujących zaczęli kopać przejeżdżające auto na Regent Street w centrum brytyjskiej stolicy. Para jechała na Royal Variety Performance. To coroczne, odbywające się w okresie przedświątecznym przedstawienie, w którym tradycyjnie uczestniczy angielska królowa albo następca tronu.

Sir Paul Stephenson, komisarz policji metropolitalnej na antenie radia BBC nazwał demonstrantów _ nieprzewidywalnymi zbirami _. Przyznał, że wobec niezwykłej agresji tłumu powściągliwość policjantów była niebywała, choć funkcjonariusze mieli przy sobie broń. Sir Stephenson pytany, czy policjanci powinni byli jej użyć, odpowiedział, że _ słuchacze powinni sami wyciągnąć wnioski _. Zaznaczył jednocześnie, że zadaniem uzbrojonych policjantów było i jest zapewnienie możliwie największego bezpieczeństwa rodzinie królewskiej, o czym powinni oni pamiętać.

Mimo wielotysięcznej demonstracji studentów przed gmachem parlamentu w Londynie, brytyjska Izba Gmin przegłosowała podniesienie opłat za studia. Czesne za studia wzrośnie z obecnych 3 do 6 tysięcy funtów rocznie, a na najlepszych uczelniach nawet do 9 tysięcy.

W zamieszkach poważnie rannych zostało 12 policjantów i 43 uczestników protestu. 34 osoby aresztowano a Scotland Yard zapowiada intensywne śledztwo kryminalne.