Naczelny "Raportu" podkreśla, że nas interesuje ten, który dopiero powstaje i o którym w piątek będą rozmawiać prezydenci Kaczyński i Bush. Jak zaznaczył Łuczak, pierścień ten nazywa się Ground Base Missayl Deffence System Mith Corse, czyli system naziemnego bazowania przeciwrakiet, które trafiają w nadlatujące rakiety przeciwnika w środkowej fazie lotu." - wyjaśnił Łuczak.
W systemie tym już funkcjonują bazy na Alasce i w Kalifornii. U nas miałaby stanąć trzecia z baz - w północno-zachodniej Polsce. Amerykańską instalacje tworzyłoby 10 silosów z rakietami. Baza byłaby skomunikowana z radarem, który stanie na terytorium Czech.
Andrzej Kiński - ekspert do spraw obronności z miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" podkreśla, że system ten ma tworzyć swego rodzaju parasol ochronny. Stany Zjednoczone chcą się w przyszłości bronić przez atakami tak zwanych wrogich państw. "Chodzi przede wszystkim o Iran i Koreę Północną - oczywiście mamy na myśli ataki rakietowe, za pomoca pocisków balistycznych o zasięgu międzykontynentalnym" - zaznaczył Kiński. Ekspert z "Nowej Techniki Wojskowej" podkreślił jednak, że amerykański system na razie nie będzie miał dużej przepustowości - planuje się rozmieszczenie około 30-40 rakiet przechwytujących. Jak dodał Kiński jest to spowodowane tym, że amerykańscy eksperci przewiduję, że w przyszłości wrogie państwa zgromadzą najwyżej kilka rakiet międzykontynentalnych.
W przyszłości - jak zapewniają Amerykanie - system obrony przeciwrakietowej, zwany potocznie tarczą, ma mieć większe możliwości. USA chcą, żeby do ich systemu włączyło się całe NATO i Unia Europejska. Rozwój kolejnych warstw parasola ochronnego - na przykład warstwy kosmicznej - na razie są w fazie projektów.