W drodze do granicy wojewodzie towarzyszył swoim samochodem konsul Andrzej Krętowski. Oba auta zostały zatrzymane.
Jan Dobrzyński powiedział, że szkoda mu białoruskich pograniczników, którzy musieli wykonywać dziwne polecenia i przetrzymywać go na granicy. Dobrzyński dowiedział się, że jego samochód nie może przejechać pasem dyplomatycznym i powinien udać się do normalnej kolejki. Proponowano mu też, aby przesiadł się do samochodu konsula. Ten powiadomił swoich przełożonych, a wojewoda - dziennikarzy. Po jakimś czasie straż graniczna bez jakichkolwiek tłumaczeń pozwoliła polskiej delegacji na wyjazd z Białorusi.