Piotr Woźniak przekonywał, że nie sposób teraz stwierdzić, jak duża redukcja mocy będzie konieczna, bo wszystko zależy od planów przyszłego inwestora. â?ľChcemy oddać stocznię w dobre ręce, czyli inwestorowi strategicznemu, branżowemu, który ma wiarygodne, długofalowe plany utrzymania stoczni w tym przemyśle. Najłatwiej jest przerobić czy przekwalifikować stocznie na inne zakłady - metalowe, spawalnie, szlifiernie - ale nie o to nam chodzi" - dodał Piotr Woźniak.
Komisja Europejska chce znacznego ograniczenia produkcji, bo - jak tłumaczy - musi czuwać, by konkurencja na unijnym rynku nie została zachwiana. Każda firma, która dostaje rządowe wsparcie, powinna redukować moce.
Polska argumentuje, że znaczne cięcia doprowadzą do likwidacji stoczni. Piotr Woźniak liczy w tej sprawie na zrozumienie unijnego komisarza Guentera Verheugena, odpowiedzialnego za przemysł. â?ľTo budujące, bo komisarz Verheugen jest bardzo zainteresowany umocnieniem sektora stoczniowego w Europie. My - siłą rzeczy - w nim jesteśmy. Ja się osobiście cieszę, bo polski przemysł stoczniowy może być bardzo konkurencyjny na świecie" - dodał.
Najbliższe tygodnie będą kluczowe dla przyszłości Stoczni Gdańskiej. Jeśli rozmowy Brukseli z Warszawą nie przyniosą rezultatu, zakład będzie musiał zwrócić pieniądze, które dostał z budżetu państwa. A to może oznaczać dla zakładu poważne kłopoty finansowe.