Aż 15 tysięcy dziennikarzy z całego świata przyjechało do położonego u podnóża Gór Skalistych Denver. Hale widowiskową, w której odbędą się obrady, otaczają setki anten satelitarnych, gigantyczne namioty prasowe i kontenery, w których stacje radiowe i telewizyjne zorganizowały swoje studia. W mieście rozwieszono plakaty z hasłami wyborczymi Baracka Obamy, wszędzie stoją
stragany z koszulkami, czapeczkami i innymi gadżetami z podobizną kandydata Demokratów. Bary i restauracje wprowadziły do swoich menu potrawy związane z konwencją a jeden z browarów wypuścił na rynek specjalne piwo.
Spodziewając się najazdu działaczy partyjnych, mediów i demonstrantów wielu mieszkańców Denver wyjechało na urlopy. Agencje turystyczne sprzedawały wakacje pod hasłem "ostatnia szansa by uciec przed politycznym tajfunem".
Hotele w promieniu 100 kilometrów od Denver wypełnione są do ostatniego miejsca. Jeśli pojawiały się jakieś pokoje w centrum miasta i okolicach to ich cena dochodziła do 800 dolarów za noc. Władze stolicy stanu Kolorado licza na to, że czterodniowa konwencja Partii demokratycznej przyniesie im ponad 100 milionów dolarów zysku.