Eurogrupa do tej pory nie była jednomyślna co do częściowego ogłoszenia bankructwa Grecji, teraz wydaje się, że jest już na to gotowa. Wprawdzie w projekcie wniosków ze szczytu słowo "bankructwo" nie pada, ale są wyszczególnione możliwości udziału sektora prywatnego, które agencje ratingowe już wcześniej potraktowały jako częściowe bankructwo Grecji. A zatem przywódcy strefy euro godzą się na to, skoro zapisali to we wnioskach ze szczytu. Wśród propozycji dotyczacych udziału prywatnych inwestorów jest zamiana istniejących greckich obligacji na nowe, o wydłużonym okresie spłaty do 7 lat, zamiana greckiego długu na długoterminowe obligacje do 30 lat. Pojawił się też pomysł, by europejski fundusz ratunkowy skupował na rynku wtórnym greckie obligacje.
W sumie pakiet pomocy ma wynieść ponad 100 miliardów euro, z czego 70 miliardów ma pochodzić z budżetów narodowych krajów strefy euro, a pozostała kwota to wkład sektora prywatnego. To są najtrudniejsze kwestie do uzgodnienia, te najłatwiejsze już zostały zaakceptowane, bo nie budziły żadnych kontrowersji - czyli wydłużenie spłaty kredytu udzielonego już wcześniej Grecji do 15 lat i obniżenie jego oprocentowania.
Ponadto przywódcy Eurogrupy chcą zmienić częściowo sposób wsparcia dla Grecji i oprócz pożyczek na doraźne potrzeby, proponują utworzenie czegoś na kształt powojennego planu Marshalla. Zasilany unijny środkami fundusz miałby wspierać bezpośrednio inwestycje, które zagwarantują wzrost gospodarczy Grecji i poprawią konkurencyjność jej gospodarki.