Konferencję, która gościła przedstawicieli ponad stu państw i licznych odłamów opozycji syryjskiej, otworzył prezydent Francji Francois Hollande, który mówił o wielkich nieobecnych, o Rosji i o Chinach.
"Zwracam się do tych, których dzisiaj tutaj zabrakło i do tych, którzy oskarżają nas o mieszanie się w wewnętrzne sprawy niepodległego państwa. Kryzys syryjski jest zagrożeniem dla pokoju i bezpieczeństwa w skali międzynarodowej. Baszar al Assad musi odejść. Powinien powstać rząd tymczasowy. To leży w interesie wszystkich".
Jeszcze ostrzejsze słowa padły z ust amerykańskiej sekretarz stanu Hilary Clinton, która Rosji i Chinom groziła konsekwencjami za popieranie dyktatury al Assada.
Konferencja w Paryżu zakończyła się wezwaniem Rady Bezpieczeństwa do przyjęcia w trybie nadzwyczajnym rezolucji umożliwiającej realizacje planu pokojowego nakreślonego przez Kofiego Anana. Zapowiedziano także postawienie odpowiedzialnych za represje ludności cywilnej w Syrii przed Międzynarodowym Trybunałem.
Tyle tylko, że w obydwu przypadkach potrzebna jest na to zgoda Rosji i Chin, a o tym nie ma co marzyć. Realne wydaje się tylko poparcie dla opozycji syryjskiej, przynajmniej w formie moralnego wsparcia
IAR