Posłowie SLD zaapelowali do premiera, by jeszcze raz rozważył dymisję ministra. Cezary Grabarczyk tłumaczy, że to nie znajomości, lecz kompetencje decydowały o przyjęciu do pracy wielu osób. "Nie twierdzę, że nie znam tych ludzi, ale proszę sformułować zarzuty dla tych państwa, wówczas będę je odpierał. To są osoby, które zostały zaproszone do współpracy, bo mają kompetencje. Zdały trudny egzamin, potrafią wykazać się kwalifikacjami, wcześniejszą aktywnością zawodową. To jest klucz" - powiedział minister dziennikarzom w Brukseli.
Cezary Grabarczyk stanął w obronie kilku osób z ponad 30.znajdujących się na liście zaprezentowanej przez posłów SLD. Na przykład szef Polskich Portów Lotniczych Michał Marzec to - według ministra - wybitny specjalista z uprawnieniami międzynarodowymi, które pozwalają mu zarządzać największymi portami lotniczymi na świecie. "Został zatrudniony, gdy jego poprzednik nie radził sobie z dokończeniem budowy i uruchomieniem terminala 2, gdy groziła nam kompromitacja, że na czas nie będziemy przygotowani do wejścia do Schengen. Dzięki podjętym przez niego decyzjom budowa została zakończona i zdążyliśmy" - tłumaczył szef resortu infrastruktury.
Z kolei przewodniczący rady nadzorczej PKP SA Krzysztof Opawski jest - jak mówił minister - znawcą problematyki kolejowej. Był w rządzie premiera Marka Belki ministrem infrastruktury i dzięki niemu prywatyzacja na kolei przyspieszyła. Natomiast wiceminister infrastruktury Maciej Jankowski od lat 90. był odpowiedzialny za integrację z Unią i sprawami europejskimi zajmuje się obecnie w resorcie.
Cezary Grabarczyk odpierał też w Brukseli inne zarzuty pod jego adresem. Opozycja twierdzi, że w niewystarczający sposób rozliczył osoby odpowiedzialne za chaos na kolei, bo zdymisjonowany został tylko Andrzej Wach - prezes PKP. "Będą kolejne dymisje na kolei. Część osób wie, że już wkrótce straci miejsce w zarządzie i pracę na kolei. Te decyzje są już przygotowane. Będzie dużo zmian" - dodał minister.