Chorzy mają biegunkę, wymioty i gorączkę. Ci, którzy nie otrzymają w porę pomocy medycznej, umierają z odwodnienia organizmu. Po tym, gdy przeprowadzono testy laboratoryjne, prezydent Rene Preval potwierdził, że ta choroba to cholera. Szpitale są przepełnione, pacjenci leżą nawet na chodnikach i na parkingach.
Rząd obawia się, że jeśli choroba pojawi w obozach dla uchodźców, liczba ofiar może gwałtownie wzrosnąć. Ludzie mieszkają w prymitywnych obozach od styczniowego trzęsienia ziemi, w którym zginęło ćwierć miliona ludzi, a półtora miliona straciło dach nad głową. "Te obozy są straszliwie zatłoczone. Namioty po 10 miesiącach rozpadają się, ludzie nie mają schronienia przed słońcem i deszczem" - mówi Melanie Teff z organizacji pomocowej Międzynarodowi Uchodźcy. Dodaje, że fatalne warunki sanitarne sprzyjają rozprzestrzenianiu się cholery; bakterie przenoszą się bowiem głównie przez brudną wodę i żywność.
Informacyjna Agencja Radiowa