Pomysłodawcami są nauczyciele i wykładowcy będący członkami fundacji, która pomaga w nauce dzieciom z problemami. Księgarnia nazywa się Libros libres - wolne książki. Część książek przysłały do fundacji wydawnictwa, inne podarowali mieszkańcy Madrytu. W każdej wbito pieczątkę: "Tej książki się nie kupuje i nie sprzedaje". Jedni w zamian przynoszą własne książki, już przeczytane. Inni pieką ciasta, bo w księgarni rozstawiono sofy i stoliki. Są też tacy, którzy dają pieniądze i nie biorą w zamian żadnej książki.
"Lubię czytać, a w tych szalonych czasach książka jest antidotum na rzeczywistość, która nie zawsze nam się podoba" - argumentuje jeden z odwiedzających księgarnię.
Można też za 12 euro wykupić legitymację stałego klienta. Żeby Libros libres przytrwała do końca przyszłego roku, musi mieć co najmniej 365 stałych klientów.
IAR