Armia na razie nie zatrzymała podejrzanych o zdemolowanie meczetu. W Nablusie i w jego okolicach rozmieściła natomiast funkcjonariuszy, którzy mają pilnować, aby nie doszło do walk między Palestyńczykami i osadnikami.
Ekstremiści żydowscy wtargnęli do meczetu w piątek rano przed modlitwami. Doszczętnie zdemolowali światynię. Spalili dywany i księgi Koranu.
Izraelskie władze uznały atak za prowokację, która może doprowadzić do niepotrzebnych spięć na Zachodnim Brzegu. Paletyńskie zaapelowały zaś do Tel Awiwu, aby - jak to ujęto - "coś zrobił z bandą dzikusów, która bezkarnie hula po arabskich terytoriach".
Izraelska organizacja praw człowieka B'Tselem twierdzi, że armia nie robi wystarczająco dużo, aby bronić Palestyńczyków. Ekstremiści żydowscy od wielu miesięcy atakują Arabów w odwecie za decyzje rządu o likwidacji małych nielegalnych osiedli i wstrzymaniu osadnictwa na 10 miesięcy. Biją ich, podpalają i wycinają sady oliwne oraz niszczą mienie.