Bruksela nie zdecydowała się jednak otwarcie potępić użycia siły wobec demonstrujących. Nie wezwała też egipskich władz do natychmiastowych zmian, co zrobiły już wcześniej Stany Zjednoczone.
To kolejne, ostrożne oświadczenie Komisji Europejskiej w sprawie Egiptu. Gdy 5 unijnych krajów: Wielka Brytania, Hiszpania, Francja, Niemcy i Włochy potępiły użycie siły wobec demonstrujących, Bruksela napisała o zaniepokojeniu. Wezwała też rząd w Kairze do wprowadzenia zdecydowanych reform, które zakończą przemoc w kraju i utorują drogę do wolnych i uczciwych wyborów. "Ale nie do nas należy wyznaczanie daty tych wyborów" - powiedziała rzeczniczka Komisji Maja Kocijancić.
Tymczasem większą presję na władze w Egipcie zaczęły już wywierać Stany Zjednoczone. Biały Dom podkreślił, że do zmian w tym kraju musi dojść natychmiast. Jednak Bruksela jest ostrożna, bo wciąż nie wie, jak zareagować w związku ze zmieniającą się sytuacją i wciąż żywi przekonanie, że natychmiastowe ustąpienie Hosniego Mubaraka doprowadzi do jeszcze większej destabilizacji i zostanie wykorzystane przez islamistów.