Inscenizacji przyglądał się między innymi podpułkownik Antoni Ławrynowicz, który wraz z 3. Pułkiem Strzelców Konnych brał udział 67 lat temu w Bitwie pod Kockiem. Jak przyznał, rozkaz generała był ogromnym szokiem dla żołnierzy, choć, przynajmniej oficjalnie, nie do wszystkich dotarł.
Podpułkownik Antoni Ławrynowicz wspominał, że jego pułk rozkazu generała oficjalnie nie otrzymał, nie skapitulował. "Wpadliśmy w zasadzkę we wski Kalinowy Dół, nastąpiło rozproszenie, odnalazłem resztki pułku, doprowadziłem do Woli Wołoskiej i tam już była kapitulacja" - opowiadał weteran.
Jak wspomina podpułkownik Ławrynowicz, wielu kawalerzystów wypuszczało wolno swoje wierzchowce, by nie dostały się w ręce wroga. Broń była najczęściej ukrywana, podobnie jak sztandary.