Zdaniem Kongresu Kobiet, panie pojawiające się na listach wyborczych, mają utrudnione zadanie, by dostać się do Parlamentu. Przyczyny są dwie: zajmują bardzo niskie miejsca lub jeśli znajdują się wysoko, to tylko w okręgach, w których dana partia ma bardzo niskie poparcie i nie ma szans zdobycia mandatu.
Europosłanka, Danuta Hübner mówi, że przekształcenia w prawie pociągnęły za sobą modyfikacje list wyborczych. Są to jednak tylko zmiany statystyczne, a nie realna przebudowa sceny politycznej. Europosłanka zaznacza, że 35% kobiet na listach wyborczych przekłada się na piętnastoprocentowy udział kobiet w Parlamencie. Jej zdaniem, aby przy Wiejskiej pracowało tyle samo kobiet co i mężczyzn nie wystarczyłby nawet parytet. Danuta Hübner prognozuje, że gdyby taka sytuacja miała mieć miejsce, potrzebna by była kwota w wysokości 60 - 70%.
Zdaniem Profesor Magdaleny Środy, kobiety zrażają się poczynaniami partii politycznych w czasie układania list wyborczych. Dlatego wiele kobiet, które mogłyby wystartować w wyborach, nie robi tego. Magdalena Środa przytacza historię Doroty Gardias - szefowej Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, która początkowo miała wystartować z "jedynki". Po licznych zmianach na liście wyborczej zaproponowano jej czwarte miejsce, co - jak zaznacza Magdalena Środa - nie jest miejscem "pewnym" w przypadku Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Do kobiet w podobnej sytuacji Magdalena Środa zaliczyła też reżyserkę Izabellę Cywińską-Michałowską, posłankę Zdzisławę Janowska i kobiety lewicy, które na listy nie dostały się w ogóle.
Eleonora Zielińska z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla, że sytuację poprawiłoby wprowadzenie "systemu suwakowego". System ten zakładana naprzemienne umieszczanie na listach kobiet i mężczyzn. Kongres Kobiet postulował już jego wprowadzenie, a w czasie wrześniowego zjazdu ponownie będzie o to apelować.
Reprezentacja kobiet zarówno w Parlamencie jak i w ministerstwach stale rośnie. W czasie dwóch ostatnich kadencji liczba pań w polityce wynosiła około 20%. Obecnie w czterech ministerstwach na siedemnaście rządzą kobiety. Są to: minister Zdrowia - Ewa Kopacz, Minister Rozwoju Regionalnego - Elżbieta Bieńkowska, minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego - Barbara Kudrycka i minister Edukacji Narodowej - Katarzyna Hall. Podobny procentowy udział kobiet w rządach III RP panie miały tylko w czasie urzędowania Jarosława Kaczyńskiego. W pozostałych przypadkach na ogół ich udział był kilkuprocentowy.