Mężczyzna kilkanaście razy pchnął ją nożem, a ponieważ kobieta jeszcze żyła - polał ją benzyną, podpalił dla zatarcia śladów i uciekł. Mimo poparzeń dziewczyna zdołała przeczołgać się 150 metrów do najbliższego domu, zastukać w drzwi i zanim zmarła - podała nazwisko zabójcy.
Polka była dziewczyną mordercy i przez rok mieszkali razem. Potem jednak Anglik postanowił wrócić do żony oraz dwojga dzieci i wyrzucił ją z domu. Doszło do sporów, które miało zażegnać spotkanie. Umówili się w samochodowym warsztacie mordercy. Polka przyszła, ale już po pierwszych słowach Anglik obezwładnił ją, wrzucił do samochodu dostawczego, włączył alarm i zostawił na 4 godziny zamkniętą. Później wywiózł za miasto i tam bestialsko zamordował, po czym odjechał z miejsca zbrodni.
Wydając wyrok sędzia podkreślił, że morderca działał ze szczególną brutalnością. Dlatego będzie mógł wystąpić o przedterminowe zwolnienie z więzienia dopiero po 25 latach.