Do incydentu doszło w środę wieczorem, kiedy na otwartym morzu szybka łódź motorowa zbliżyła się do statku "Spirit of Adventure", czyli, nomem omen, "Duch Przygody". Na pokładzie trwał właśnie uroczysty obiad i kapitan polecił 350 pasażerom w wieczorowych sukniach i smokingach, by przeszli do pozbawionej okien sali na śródokręciu i kontynuowali zabawę.
Tymczasem załoga zablokowała dostęp na pokład zasiekami z drutu kolczastego i "Spirit of Adventure" ruszył pełną parą do najbliższego portu w Zanzibarze, manewrując tak, aby zgubić pościg. Po godzinie piraci odpadli z wyścigu. Wszystko odbyło się bez jednego wystrzału, ale - choć statki pasażerskie nie dysponują poważnym arsenałem - mają obecnie na pokładzie armatki wodne i urządzenia mogące uszkodzić śruby pirackich motorówek.
Kapitan "Spirit of Adventure" chwali w wywiadach zimną krew swych pasażerów, którzy otworzyli butelki szampana i śpiewali patriotyczne pieśni. Mocniejszym duchem oporu wykazali się tylko chińscy rybacy, którzy 2 lata temu czynnie, przy pomocy armatki wodnej, gaśnic i gradu butelek, odparli atak somalijskich piratówna swój trawler.