Pogotowie ratunkowe udzieliło pomocy około 25 uczestnikom zajść. Zdaniem policji i władz miasta, wydarzenia minionej nocy nie miały nic wspólnego z protestem przeciwko brutalności policji, czy konfliktami rasowymi.
Drugą falę rozruchów w nocy z niedzieli na poniedziałek możnaby określić jako eskapady rabunkowe w 5 różnych dzielnicach. Świadkowie z Brixton na południu miasta mówili o wypróżnianiu przez rabusiów sklepów i zbyt słabej obecności policj. Niemal identyczne sceny rozgrywały się w kilku dzielnicach na północy Londynu - w Enfield, Walthgamstow, Walth Forest, Islingtonie, a nawet w centrum miasta, przy Oxford Street.
Zastępca burmistrza Londynu, Kit Malthouse spędził noc w centrum operacyjnym policji: "Obserwowałem te spontaniczne grupy młodzieży wybierające sklepy. To był oportunizm, żadnej koordynacji, jakiegokolwiek protestu. Najzwyklejsza przestępczość"
Eksperci zwracają jednak uwagę, że akcje tych grup rabusiów nie były całkiem spontaniczne, gdyż ich uczestnicy zwoływali się przy pomocy mediów społecznościowych, komunikowali Twitterem, SMS-ami - co ostrzegało jednak zarazem policję o następnym miejscu zamieszek.