Wprawdzie dokument nie zawierał żadnych konkretnych zobowiązań i celów, ale Polsce nie odpowiadał jego wydźwięk. Wicepremier Waldemar Pawlak powiedział, że w strategii nie znalazło się stwierdzenie uzależniające unijne plany od porozumienia światowego. "Oczekiwaliśmy bardzo klarownego sformułowania, że wszelkie nowe cele redukcji emisji będą przyjmowane dopiero po uzyskaniu porozumienia globalnego z głównymi gospodarkami świata. Unia Europejska, Polska, potrzebuje tańszej energii, aby poprawić konkurencyjność, aby tworzyć nowe miejsca pracy i dopiero kiedy inne gospodarki przyjmą równie ambitne programy, możemy mówić o zachowaniu konkurencyjności. Bez porozumienia globalnego, wszelkie unijne starania będą nieskuteczne" - dodał wicepremier.
Chodzi o wiążące deklaracje największych emitentów-trucicieli, którzy do tej pory nie chcieli zobowiązywać się do redukcji emisji CO2. Są to Stany Zjednoczone, Rosja, czy Chiny. Wicepremier Waldemar Pawlak bagatelizował fakt, że Polska znowu zawetowała unijne plany walki ze zmianami klimatycznymi. "Nie jest dla nas argumentem, że jesteśmy osamotnieni, ale że mamy rację" - dodał.
Pierwsze weto Polska postawiła w marcu, kiedy Unia Europejska chciała przyjąć konkretne zobowiązania dotyczące stopniowej redukcji emisji CO2. Mówiły one o 80-procentowym ograniczeniu emisji do 2050 roku. Polska, której gospodarka oparta jest w większości na węglu obawiała się zbyt wysokich kosztów związanych z unijną polityką klimatyczną.
IAR