Po happeningu na Placu Zamkowym w Warszawie członkowie Fundacji przeszli do Ministerstwa Zdrowia, gdzie przekazali urzędnikom swoją petycję w tej sprawie. Chorzy na łuszczycę odbyli marsze w wielu miastach w Polsce, zbierali podpisy pod swoją petycją w Łodzi, Radomiu, Lublinie, Zakopanem, Sopocie i Warszawie.
Krzysztof Kwiatek z Fundacji "Tak, mam łuszczycę" powiedział, że życie chorych na łuszczycę to nie tylko walka z chorbą, ale też radzenie sobie z niechęcią ludzi, którzy obawiają się zarażenia łuszczycą, choć nie jest to choroba zakaźna. Choruje na nią około miliona osób, wiele z nich nie leczy się, w przekonaniu, że jest to choroba nieuleczalna. Monika Kotlarz-Koza, prezes Fundacji "Tak, mam łuszczycę" powiedziała, że chorzy liczą na spełnienie obietnic ministra zdrowia na temat programów terapeutycznych dla chorych na łuszczycę. Przekonuje, ze warto podejmować leczenie, bo pozwala ono na okresy reemisji, umożliwiające całkowice normalne życie.
Podczas spotkania z urzędnikami w resorcie - bez udziału mediów - członkowie Fundacji "Tak, mam łuszczycę" dowiedzieli się, że minister Ewa Kopacz już zaakaceptowała finansowanie programu leczenia łuszczcy atakującej stawy. Niedugo decyzja ma być opublikowana w Dzienniku Ustaw. Natomiast nadal w trakcie analiz Agencji Oceny Technologii Medycznych jest program dotyczący leczenia łuszczy skórnej. Te informacje potwierdza komunikat na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia.
Terapia biologiczna łuszczycy jest skuteczna, ale bardzo droga. Obecnie, w wyjątkowych przypadkach może być bezpłatnie stosowana w leczniu szpitalnym. Jeden zastrzyk z czynnikiem biologicznym leczącym zmiany łuszczycowe kosztuje około 10 tysięcy złotych. Stosuje się go raz na kilka miesięcy.
