"Dziennik"- powołując się na dokumenty IPN - napisał, że popularny aktor jako TW "Bliźniak" donosił na najbardziej znane osoby ze swojego środowiska. Według gazety przez 16 lat spotkał się z oficerami wywiadu 76 razy.
Aktor przyznaje, że w 1973 roku podpisał zobowiązanie do współpracy, ale - jak mówi - uczynił to ze strachu. Służby wykorzystały fakt, że po pijanemu spowodował wypadek drogowy. "Byłem młodym aktorem, bałem się, że koledzy dowiedzą się o moich problemach z alkoholem, i to będzie mój koniec. Dziś wiem, że popełniłem błąd, dając się zastraszyć SB" - powiedział IAR Maciej Damięcki.
Aktor podkreślił, że współpraca trwała nie 16 lat, jak podaje "Dziennik", lecz dwa lub trzy lata. Wyjaśnia, że napisał dwie notatki - jedną o ogólnej atmosferze w Teatrze Dramatycznym, a drugą na temat wyjazdu na występy teatralne do Ameryki.
Maciej Damięcki zapewnia, że nie zaszkodził żadnemu ze swych kolegów-aktorów. Dodał, że ma wrażenie, iż chodzi o "zgnojenie go". Obecnie odbywającą się lustrację określił jako temat zastępczy.
Według "Dziennika" Maciej Damięcki miał donosić na Daniela Olbrychskiego, Piotra Fronczewskiego, Marka Kondrata i Gustawa Holoubka. Jednak Daniel Olbrychski powiedział IAR, że wierzy Maciejowi Damięckiemu. "Demonstracyjnie pójdę z Maćkiem, może nie na wódkę, ale na lody" - dodał Olbrychski. Jego zdaniem cała sprawa z Damięckim to kolejny donos na znaną i popularną postać. "Obecnie mamy do czynienia z lustracyjną nagonką na autorytety, a poszczeglne środowiska są skłócone. Ale takim właśnie społeczeństwem łatwiej jest rządzić" - ocenił Daniel Olbrychski.