Ekspert uważa, że deklaracja przyjęta przez unijnych przywódców świadczy, że państwa Unii Europejskiej próbują raczej Rosję "głaskać", niż jej grozić. Unia Europejska w końcowej deklaracji potępiła Rosję za działania na Kaukazie. Zawiesiła też negocjacje w sprawie partnerstwa strategicznego, do czasu wycofania przez Moskwę wojsk z Gruzji.
Zdaniem Andrzeja Maciejewskiego w Brukseli podjęto decyzję, która jak najmniej mogłaby zaboleć Rosję. Według tych postanowień można dojść do wniosku, że nic się nie stało, że konflikt zbrojny na Kaukazie jest już historią, mimo, że Rosjanie złamali wszystkie możliwe punkty porozumienia. Andrzej Maciejewski ocenił, że Unia Europejska wykazała w ten sposób swoją bezradność.
"Dzięki Bogu, że ci politycy, którzy byli w Brukseli nie rządzili europejskimi państwami podczas zimnej wojny" - dodał ekspert. Jego zdaniem, gdyby dzisiejsi przywódcy byli na miejscu prezydenta Ronalda Reagana czy brytyjskiej premier Margaret Thatcher, to Związek Radziecki rządziłby już w całej Europie.
Zdaniem eksperta Unia Europejska nie musiała podejmowac radykalnych kroków. Mogła wpłynąć na Rosję, wycofując się chociażby z inwestycji w gazociąg Północny. Maciejewski ocenił, że pieniądze przeznaczone na to przedsięwzięcie można by wykorzystać na pomoc dla państw na Kaukazie Południowym. Jak wyjaśnił warto byłoby zainwestować w odbudowanie tamtejszej infrastruktury gospodarczej i zaproponować mały plan Marshalla dla tamtego regionu. Jednocześnie Europa mogłaby, zdaniem eksperta, otworzyć rynki europejskie dla gruzińskich produktów, chociażby win.
Prezydent Francji za tydzień (8 września) pojedzie do Rosji. Nicolas Sarkozy będzie tam rozmawiał o wycofaniu wojsk rosyjskich z Gruzji.