Antoni Macierewicz podkreślił, że nie jest jeszcze na takim etapie badań, by odpowiedzieć, czy było to działanie świadome i celowe. Poseł PiS przedstawił na konferencji prasowej w Sejmie dokumenty, które - jak wyjaśnił - znalazł w rosyjskim internecie i sam przetłumaczył.
Zdaniem posła, z dokumentów wynika, że na lotnisku Siewiernyj obowiązywały i obowiązują zasady wojskowe okreśone przez instrukcje i uchwały Federacji Rosyjskiej z 1999 i 2004 roku. Zgodnie z tymi przepisami, decyzje o lądowaniu lub zakazie lądowania podejmowali rosyjscy kontrolerzy lotniska i żadna decyzja Moskwy nie mogła wpłynąć na zezwolenie na lądowanie, gdyby mogło ono - według kierownika lotów - sprowadzić zagrożenie.
Antoni Macierewicz powołał się też na wysłany przez ministra Sikorskiego do Moskwy clarins, który mówił o locie samolotu wojskowego. Podobnie jak indentyczny dokument wysłany przed wylotem premiera Tuska, także i ten był uzgodniony i zaaprobowany przez Moskwę - podkreślił poseł Macierewicz.
Przytoczył też rosyjski dokument, zgodnie z którym niewypełnianie rozkazów organów organizacji ruchu powietrznego jest naruszeniem zasad wykorzystywnia przestrzeni powietrznej Federacji Rosyjskiej.
To - zdaniem Antoniego Macierewicza - oznacza, że zgodnie z rosyjskimi przepisami, polski pilot był podporządkowany decyzjom kierownictwa lotniska oraz osób, które kierowały lotem, sprowadzając go na ziemię.
Według Antoniego Macierewicza, nie ma wątpliwości, że fałszywe informacje wprowadzające polskich pilotów w błąd wychodziły z wieży kontroli lotów.
Poseł PiS podkreślił, że ma jeszcze ciągle za mało danych, by precyzować odpowiedzialność konkretnych osób.
Informacyjna Agencja Radiowa