Sytuację pogarsza fakt, że ciągle nie wiadomo, co jest źródłem zakażeń. Niemcy nie są pewni, co można, a czego nie powinno się jeść. Niektórzy w ogóle rezygnują z warzyw. "Mam pięcioletnią córkę, dlatego nie jemy surowych warzyw. Moja żona się tego boi, ja nie mam oporów jestem odważny. Bardzo lubię pomidory, ale teraz kupuje tylko te pochodzące z Izraela albo Włoch, wiadomo że te ostrzeżenia dały psychologiczny efekt... ale szczerze mówiąc boli mnie, kiedy widzę tony warzyw wyrzucane do śmieci albo niszczone jeszcze na polach".
Nie wiadomo na razie, jak duże straty ponieśli niemieccy rolnicy. Mówi się już o dziesiątkach milionów euro. Co gorsza, odbudowywanie zaufania klientów, może potrwać wiele miesięcy.