Choć duchowny Anthony Wojtus z Zachodniej Wirginii przez ostanie lata swego życia mieszkał jak nędzarz w rozpadającym się domu, był w rzeczywistości milionerem. - donosi Katolicka Agencja Informacyjna za miejscowym dziennikiem "Charlston Daily Mail". Teraz każde z dwanaściorga braci i sióstr z Polski wkrótce otrzyma pod 150 tys. dolarów pochodzących ze sprzedaży posiadłości o wartości 2 mln dolarów.
Poszukiwania spadkobierców kapłana trwały od jego śmierci w 2007 roku. Ponieważ ks. Wojtus nie zostawił po sobie żadnego testamentu, zadaniem wyznaczonego przez hrabstwo zarządcy majątku było odszukanie najbliższej rodziny uprawnionej do otrzymania spadku.
Na majątek księdza składają się dwa budynki - dom oraz kaplica. Jedynym źródłem dochodu zmarłego księdza było skromna pensja, jaką otrzymywał od diecezji. Duchowny często prosił o wsparcie i drobną pomoc, by m.in. spłacić rachunki. Zdaniem przedstawiciela miejscowego biura podatkowego Allena Bleigh'a, który przeprowadził śledztwo w tej sprawie, ksiądz zgromadził swój majątek legalnie.