Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

OPIS-OPINIE-MAK-rodziny

0
Podziel się:

Część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej jest oburzona raportem MAK.

Rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy orzekł między innymi, że załoga polskiego Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem, była niewłaściwie przygotowana do lotu, piloci mieli znaczące braki w wyszkoleniu, a na dowódcę samolotu była wywierana presja psychiczna przez przełożonego. MAK uważa, że jedną z przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem było zignorowanie przez załogę Tu-154M złych warunków pogodowych, o których byli ostrzegani, a niedostatki w infrastrukturze lotniska w Smoleńsku i nie najlepszy stan techniczny urządzeń rejestrujących na lotnisku nie były przyczyną katastrofy.
Paweł Deresz, mąż zmarłej w katastrofie pod Smoleńskiem Jolanty Szymanek-Deresz uważa, że takie ujęcie sprawy jest jednostronne i nieobiektywne. Dodaje, że potwierdziły się jego najgorsze przeczucia - strona rosyjska skupiła się wyłącznie na obciążaniu strony polskiej, nie potrafiąc uderzyć się w piersi.
"Przecież wiadomo, jak bardzo strona rosyjska jest również winna tej tragedii" - mówi Paweł Deresz. Podkreśla, że niezwykła była "arogancja czy wręcz bezczelność" Tatiany Anodiny w czasie prezentowania tego raportu.
Paweł Deresz podkreśla, że najbardziej zabolała go bezkrytyczność strony rosyjskiej. "To był suchy raport, który widział tylko jedną stronę tej tragedii" - mówi mąż zmarłej Jolanty Szymanek-Deresz.
Paweł Deresz uznaje za poważny błąd brak opisu w raporcie sytuacji w wieży na lotnisku w Smoleńsku. "Chciałbym się dowiedzieć, co w tym czasie robili kontrolerzy, jak było rzeczywiście przygotowane lotniska, jakie były rozmowy pomiędzy wieżą, a dysponentami lotniska" - mówi Paweł Deresz.
Wdowiec domaga się zdecydowanej reakcję polskich władz. "Oczekuję powiedzenia , jeśli Rosjanie nie chcą nam sporządzić raportu z prawdziwego zdarzenia, zrobimy to sami" - mówi Paweł Deresz. Jego zdaniem, już najwyższy czas, by do grupy ekspertów badających tę tragedię dołączyć ekspertów międzynarodowych. Zarazem zdaniem wdowca ten raport może pogorszyć poprawiające się stosunki polsko-rosyjskie.

Zdaniem Beaty Gosiewskiej, wdowy po zmarłym w katastrofie pod Smoleńskiem Przemysławie Gosiewskim, za raport dotyczący katastrofy, który przedstawił MAK, odpowiada polski rząd. Beata Gosiewska uważa, że przyczyny katastrofy można by wyjaśnić, gdyby polska strona aktywnie uczestniczyła w śledztwie i czuwała nad tym, aby - jak mówi - nie niszczono dowodów i poszukiwano prawdziwych powodów. Według Beaty Gosiewskiej raport MAK to efekt naiwności polskiego rządu. Przypomina słowa premiera Donalda Tuska, który mówił, że "nie ma powodów, aby nie wierzyć stronie rosyjskiej".
Beata Gosiewska podkreśla, że Rosjanie "wyprodukowali" raport, który pokazuje światu, że to nie oni są odpowiedzialni za katastrofę z 10 kwietnia. Wdowa po Przemysławie Gosiewskim podkreśla, że szokują ją tezy zawarte w raporcie - między innymi stwierdzenia, że to był międzynarodowy lot i wszelką odpowiedzialność ponosza piloci. Podkreśla, że strona rosyjska - jak nie odpowiada nawet za - jak mówią niektórzy eksperci - być może błędne informacje podane świadomie lub nieświadomie przez wieżę kontrolną.
Beata Gosiewska jest zbulwersowana opinią MAK, że jedną z przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem było zignorowanie przez załogę Tu-154M złych warunków pogodowych, o których byli ostrzegani, a niedostatki w infrastrukturze lotniska w Smoleńsku i nie najlepszy stan techniczny urządzeń rejestrujących na lotnisku nie były przyczyną katastrofy. Jej zdaniem strona rosyjska nawet się nie postarała, aby przygotować lotnisko, by polski prezydent wylądował bezpiecznie. "A teraz mówią, że cała odpowiedzialność spada na polskich pilotów" - dodaje wdowa.
Beata Gosiewska oczekuje, że polska prokuratura powinna prowadzić własne śledztwo. Niepokoi ją, że nie powołuje ona międzynarodowych ekspertów, którzy w sposób obiektywny będą badać tę katastrofę.
Beata Gosiewska przypomina, że premier Donald Tusk na spotkaniu z rodzinami ofiar katastrofy bierze odpowiedzialność za ten raport i pyta zarazem, jak ta odpowiedzialność ma wyglądać.

Andrzej Melak, brat zmarłego w katastrofie przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, ocenia, że raport MAK jest skandalem. Jego zdaniem, Polska została "upodlona", a winę za to ponosi polski premier, który oddał śledztwo w sprawie katastrofy w ręce Rosjan. Andrzej Melak podkreślił, że wynik tego śledztwa nie jest dla niego zaskoczeniem, gdyż od początku było wiadomo, że Rosjanie nie wezmą odpowiedzialności za katastrofę. "Mielismy tyle atutów w ręku, wszystkie oddaliśmy Rosjanom na własne życzenie" - powiedział brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego.
Zdaniem Andrzeja Melaka, MAK dopuścił się manipulacji, ponieważ komisja miała badać przyczyny techniczne, a przedstawiła informacje o wpływie innych osób na pilotów.
Andrzej Melak uważa, że upubliczniony zapis ze skrzynki ATM mógłby bronić honoru Polaków.

Zdaniem wdowy po Zbigniewie Wassermannie, raport MAK utwierdził Rosjan, że to nie oni ponoszą winę za katastrofę pod Smoleńskiem. Halina Wassermann podkreśla, że czuła się podczas ogłaszania raportu jak 10 kwietnia, kiedy strona rosyjska mówiła, że winę za wypadek ponoszą polscy piloci. W odczuciu Haliny Wassermann, całe śledztwo rosyjskie prowadzone było w ten sposób, aby udowodnić tę tezę.
Wdowa po Zbigniewie Wassermanie nie kryje rozczarowania, że raport sporządzony został nieobiektywnie."Wolałabym, aby powstała komisja międzynarodowa i fachowcy z tej komisji sprawdzili jeszcze raz fakty" - powiedziała Halina Wassermann.

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)