Chodzi o zmianę struktury komórek za pomocą światła. Potrzebne jest do tego odpowiednie urządzenie, trochę krwi i odpowiednie lampy.
Szef kliniki nefrologii Akademickiego Szpitala Klinicznego mówi, że poprzednia metoda polegała na podawaniu leków w przypadku wystąpienia powikłań po przeszczepie. Profesor Marian Klinger wyjaśnił, że to jest jak korzystanie z bardzo ciężkiej armaty. Zabija się bowiem wówczas wszystkie limfocyty. Profesor Klinger dodał, że ta metoda ratuje przeszczep, ale czyni go znacznie słabszym. Natomiast nowy sposób polega na łagodnym działaniu. Po miesiącu można ocenić, w jakim stopniu odmienia on sytuację chorego.
Pierwszy pacjent u którego zastosowano nową metodę czuje się dobrze. Zabieg jest bezbolesny, będzie jeszcze powtarzany. Jeśli badania potwierdzą jego skuteczność, za 2-3 lata może być powszechnie stosowany.
Pionierami stosowania tej metody są Szwedzi, natomiast Amerykanie i Anglicy przeprowadzają próby.