Do tej pory nikt nie przyznał się do zamachu. Tureckie władze oskarżyły o atak kurdyjskich rebeliantów z Partii Pracujących Kurdystanu. Przedstawiciele partii zaprzeczyli jednak takim doniesieniom. Również mieszkający w Polsce Kurd Zijad Raoof twierdzi, że Kurdowie nie mają z zamachem nic wspólnego. "To nie jest dzieło PKK. Sytuacja w Turcji jest skomplikowana i często obarcza się Kurdów winą za zamachy" - powiedział Raoof.
Zijad Raoof, który w Polsce jest przedstawicielem Rządu Autonomii Kurdyjskiej w Iraku twierdzi, że sytuacja Kurdów w Turcji jest bardzo zła. W wielu przypadkach są oni zmuszani do wyrzekania się swojej narodowości. Raoof mówi, że Kurdowie w Turcji walczą o prawo do własnej tożsamości i uczenia się w języku kurdyjskim. "Turecki Kurdystan od wielu lat wygląda jak pole wojny, a Kurdowie są zmuszani do opuszczania swoich miejscowości i przenoszenia się do Ankary czy Stambułu" - powiedział Raoof.
Zamach w Stambule potępili m.in. szef unijnej dyplomacji Javier Solana i sekretarz generalny ONZ, Ban Ki Moon.