Być może już niedługo za akcje ratunkowe w polskich górach poszkodowany będzie musiał zapłacić.
Każdego roku Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe podejmuje kilkaset interwencji. Najprostsze zwiezienie poszkodowanego z gór TOPR wycenia na 400 złotych. Akcja poszukiwawcza na lawinisku to 10 tysięcy złotych, a godzinna akcja z użyciem śmigłowca to kilka tysięcy złotych.
_ Gazeta Wyborcza _ pisze, że jeszcze w tym miesiącu Parlamentarny Zespół ds. Ratownictwa Górskiego i Wodnego będzie zastanawiał się czy wspomnianymi kosztami nie obciążyć poszkodowanego. Wtedy za wypadek w górach będzie trzeba zapłacić z własnej kieszeni lub wydatek ten pokryje ubezpieczenie.
Pomysł ma być wzorowany na rozwiązaniach przyjętych na Słowacji. Od 4 lat za wszystkie akcje poszukiwawcze i ratownicze muszą tam płacić poszkodowani. Dlatego turyści przed wyjściem w góry często wykupują ubezpieczenie.
Podobny projekt chce w Polsce wprowadzić PO. Platformę gotów jest też poprzeć PiS - wynika z publikacji _ Gazety Wyborczej _.