Podpułkownik Wojciech Zacharjasz , rzecznik prasowy Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej, poinformował, że
Mari Lee nie zgłosiła do oclenia skrzypiec. Powinna to była zrobić wjeżdżając do Polski. Nic by oczywiście nie zapłaciła, bo nie przywiozła instrumentu na sprzedaż, ale sprawa byłaby formalnie załatwiona.
Sprawę komplikuje fakt, że skrzypce są własnością The Yehudi Menuhin School - brytyjskiej szkoły, w której uczy się Mari Lee. Koreanka wypożyczyła je na czas konkursu. Biuro Konkursu Wieniawskiego twierdzi, że dokumenty, które by to potwierdzały mają jeszcze dziś dotrzeć do Poznania.
Skrzypaczka przepisała bilet lotniczy na piątek i wróciła do hotelu. Takie incydenty zdarzają się, bo obcokrajowcy często nie znają naszego prawa - tłumaczy Gazecie Straż Graniczna
wg Gazety/P.mac.Radio Merkury/dyd