Przez dwa bliźniacze miasta stołeczne Pakistanu - Rawalpindi i Islamabad - przeszło w nocy "polityczne tsunami". Manifestowało kilkadziesiąt tysięcy prawników, aktywistów ruchów obywatelskich, a także zwolenników Ligi Muzułmańskiej Nawaza Sharifa, którzy przybyli z całego kraju. Podczas demonstracji padały żądania przywrócenia na stanowiska kilkudziesięciu sędziów usuniętych ze stanowisk jesienią ubiegłego roku przez prezydenta Perveza Musharrafa.
We wczesnych godzinach rannych przemówił lider Ligi Muzułmańskiej, a także były premier i współpracownik Musharrafa - Nawaz Sharif. W emocjonalnym wystąpieniu stwierdził, że skończył się już czas proszenia prezydenta o odejście ze stanowiska. Sharif oskarżył Perveza Musharrafa o doprowadzenie do katastrofalnej sytuacji gospodarczej w kraju, wprowadzenie dyktatury i ograniczenie praw człowieka. Za to wszystko powinien - zdaniem Sharifa - odpowiedzieć przed właściwym trybunałem. Tysiące zgromadzonych ludzi wznosiło okrzyki wzywające do powieszenia prezydenta.
O świcie kilkadziesiąt tysięcy zgromadzonych zaczęło opuszczać centrum Islamabadu. Władze wyraziły nadzieję, że protesty w stolicy nie będą trwały dłużej niż dwa dni.