W przekonaniu prezesa Związku Repatriantów Rzeczpospolitej Polskiej, Aleksandry Ślusarek, kwestia wypracowanych przez nich na obczyźnie emerytur ma pierwszorzędne znaczenie. Dziś, w praktyce, po powrocie do ojczyzny, mimo udokumentowanych kilkudziesięciu lat pracy, na przykład w Kazachstanie, okazuje się, że nie mają prawa do własnej emerytury. 28 marca prezydent Lech Kaczyński rozpoczyna 4-dniową wizytę w Azji Środkowej, właśnie od Kazachstanu.
Prawnik Tomasz Eggert powiedział na konferencji prasowej w Warszawie, że wykorzystując już istniejące prawo można ruszyć sprawę repatriacji, zwłaszcza, że Polska bardzo potrzebuje fachowców na przykład w zawodach budowlanych. W jego przekonaniu, jest nieporozumieniem, że chcemy sprowadzać pracowników z Ukrainy i Chin, a nie chcemy własnych rodaków z Kazachstanu.
Pomysł Tomasza Eggerta polega na sprowadzeniu do Polski w pierwszym rzucie ojców rodzin, wyrobieniu im niezbędnych dokumentów, by mogli wykorzystując kredyty bankowe kupić własne lokum i sprowadzić rodzinę. W ocenie Tomasza Eggerta, banki takich kredytów udzielą pod hipotekę kupowanego mieszkania. Niezbędny wkład początkowy - jego zdaniem - repatriant będzie miał, bo przysługują mu pieniądze na zagospodarowanie, które są na ten cel w budżecie państwa. Dysponuje nimi Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Dyrektor Instytutu Kresowego Robert Wyszyński uważa, że w praktyce niewiele wynika z dotychczas deklarowanych chęci pomocy dla rodaków pozostających nadal na obczyźnie, a także dla tych, którym udało się wrócić. Pieniądze z budżetu państwa przeznaczone na ten cel regularnie są w jednej trzeciej niewykorzystywane. W ubiegłym roku nie wykorzystano połowy.
Dane dotyczące Polaków żyjących w Kazachstanie są bardzo rozbieżne. Wiadomo, że - jedynie w tak zwanym systemie "Rodak" - na przyrzeczone już polskie wizy bezskutecznie od pięciu lat czeka 2150 osób.