Coraz więcej wyciekającej w Zatoce Meksykańskiej ropy naftowej dociera do wybrzeża Luizjany. Tymczasem koncern BP odsuwa w czasie kolejną próbę zatamowania wycieku.
Przez wiele tygodni plama wyciekającej ropy utrzymywała się z dala od wybrzeża. Od kilku dni brązowa, mazista substancja dociera do bagien Luizjany. Gubernator tego stanu Bob Jindal przestrzega przed katastrofą. "Biolodzy ostrzegają, że bagna te zaczną umierać w ciągu 5-7 dni. Nie mamy wystarczających środków, by ochronić nasze wybrzeże" - powiedział.
Minister Spraw Wewnętrznych Ken Salazar podkreślił, że z wyciekiem ropy walczy w tej chwili 20 tysięcy osób oraz 1000 statków. "Rząd zrobił wszystko co w jego mocy, aby zmusić BP do opanowania wycieku i ograniczenia jego skutków".
Dziś koncern BP miał podjąć próbę zatamowania wycieku poprzez wtłoczenie w podwodny szyb mułu i cementu. Operacja ta zwana "top kill" została jednak przesunięta na środę lub czwartek. Menadżer BP Doug Settles ocenia skuteczność tej metody na 60 - 70 procent.
Nadal nie wiadomo ile ropy wycieka z Zatoki Meksykańskiej. Według różnych szacunków jest to od 5 do 70 tysięcy baryłek dziennie. Rząd USA powołał zespół ekspertów, którzy mają dokładniej oszacować wielkość wycieku.