W myśl postnowienia statek z ładunkiem pięciuset metrów sześciennych odpadów zawierających azbest musi wrócić do Holandii. Armator Rob Hagens zapowiada wprost, że Rotterdam nie odpłynie. Tłumaczy to tym, że zostało złożone w tej sprawie odwołanie do ministra gospodarki wodnej. Dopóki nie zostanie ono rozpatrzone, statek nie zamierza opuszczać portu.
Odpowiedzi z ministerstwa na razie nie ma. Wiadomo jednak, że samo złożenie odwołania nie oznacza wcale, że statek może w Polsce pozostać. Komandor Grzegorz Goryński z morskiego oddziału straży granicznej w Gdańsku mówi, że jeśli po północy nadal będzie cumował w gdańskim porcie, złamie prawo. I jak dodaje, są już poczynione kroki na wypadek pozostania statku w porcie. Jakie konkretnie będą to działania zdecyduje jutro Urząd Morski w Gdyni, który na razie nie chce sprawy komentować.
Statek Rotterdam cumuje w gdańskim porcie od czterech miesięcy. Armator planował przeprowadzenie w Gdańsku remontu. Jednak po kontroli straży granicznej, która znalazła na statku wwieziony nielegalnie rakotwórczy azbest-zapadła decyzja o odesłaniu Rotterdamu do Holandii.