Nadzwyczajne posiedzenie parlamentu nie obyło się jednak bez zakłóceń. By przywrócić Basescu na stanowisko potrzebna była obecność połowy posłów. Ostatecznie posiedzenie rozpoczęło się z dwugodzinnym opóźnieniem, ponieważ deputowani rządzącej, centrolewicowej Unii Społeczno-Liberalnej (USL) próbowali zbojkotować obrady. Dopiero interwencja przebywającego w RPA premiera Victora Ponty zdyscyplinowała wzywających do bojkotu. Jak się później okazało, szef rumuńskiego rządu wysyłał do swoich posłów SMS-y.
W referendum, przeprowadzonym pod koniec lipca, ponad 88 procent głosujących chciało dymisji konserwatywnego prezydenta Traiana Basescu, a 12 procent poparło prezydenta. Jednak w głosowaniu wzięło udział jedynie 46 procent obywateli, a do tego by referendum było wiążące frekwencja musiała przekroczyć 50 procent. Premier Victor Ponta zapowiedział wcześniej, że uszanuje decyzję Trybunału Konstytucyjnego.
IAR