Kompromitująca sprawa wyszła na jaw w zeszłym roku. Okazało się, że literaturoznawca przez ponad 20 lat był tajnym współpracownikiem o pseudonimie Krzysztof. Za swoje donosy regularnie brał pieniądze. Ujawnienie sprawy zszokowało byłych studentów i kolegów profesora. Zgodnie z prawem nie można go było jednak zwolnić z pracy. Jedynym wyjściem była emerytura. Po miesiącach wahań Janusz Kryszak zdecydował się odejść. Potwierdził to w rozmowie z Polskim Radiem PiK. Sprawy nie chciał jednak komentować.
Profesor Czesław Łapicz, dziekan Wydziału Filologicznego i wieloletni kolega Kryszaka cieszy się, że sprawa wreszcie się kończy. Profesor nie wyobrażał sobie dalszej współpracy z Kryszakiem. Dodał, że czarno na białym wykazano, jak często spotykał się ze służbami, jakie kwoty pobierał za współpracę, jak sam wychodził z pewnymi inicjatywami. Zdaniem Łapicza, jest to materiał porażający.
Szczegóły przeszłości profesora Kryszaka ujawnił na łamach biuletynu "Głos Uczelni" historyk Wojciech Polak. Z dokumentów, do których dotarł, wynika, że TW Krzysztof współpracował świadomie. Za swoją pracę dostawał pieniądze i prezenty. Otrzymywał zadania związane między innymi z rozpracowywaniem polskiej emigracji.