Nie dalej jak wczoraj został zatrzymany i zwolniony, po czym po raz kolejny zaalarmował policję, informując o rzekomo podłożonym ładunku wybuchowym w sądzie. Tym razem zastosowano wobec niego dozór policyjny, niewykluczone też, że zostanie aresztowany.
Wszystkie fałszywe alarmy tłumaczy złością na nieudolne - według niego - organa ścigania. Zdaniem mężczyzny, policja i Sąd nie zrobiły nic, aby żona do niego wróciła.
Po każdym takim telefonie uruchamiane są procedury ratunkowe, w które oprócz policjantów, angażowani są strażacy, pogotowie ratunkowe oraz inne służby miejskie. Koszt takiej akcji sięga niejednokrotnie kilkudziesięciu tysięcy złotych, teraz pokryje je sprawca alarmów. Grozi mu też kara sądowa - do 5 lat więzienia.