Jeszcze kilkanaście godzin temu teren przylegający do lotniska "Siewiernyj" był zupełnie nieogrodzony i niepilnowany. Informacje o tym pojawily się w polskich mediach. Przedsiębiorca z Głowna Albert Waśkiewicz, który był na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu, opowiadał, że na miejscu zastał Rosjan przeszukujących teren. Można tam było znaleźć osobiste rzeczy należące do ofiar, strzępy ubrań i części rozbitego samolotu. Przedsiębiorca niektóre z przedmiotów znajdujących się na miejscu wypadku przywiózł do Polski, aby potwierdzić swoje słowa.
Po tych informacjach nasza ambasada interweniowała u władz obwodu smoleńskiego. Polscy dyplomaci wysłali pismo w tej sprawie do lokalnych rosyjskich władz.
Minister sprawiedliwości Krzyszfof Kwiatkowski uważa, że znajdowanie kolejnych rzeczy ofiar na miejscu katastrofy ma związek z osuszaniem się terenu pod Smoleńskiem. Wyjaśniał, że 10 kwietnia w dniu katastrofy teren był bardzo podmokły i bagnisty, obecnie został znacznie osuszony.
Minister w Kancelarii Premiera Michał Boni poinformował, że do Smoleńska pojedzie grupa kilku archeologów z Polski, by przeprowadzić prace na miejscu katastrofy.Naukowcy mają za zadanie zabezpieczyć przedmioty pozostałe po rozbitym samolocie.
Michał Boni również tłumaczył, że z podmokłego terenu pod Smoleńskiem cały czas na wierzch wychodzą przedmioty, zatopione tam w chwili katastrofy. Minister dodał, że grupa archeologów będzie gotowa do wyjazdu w przyszłym tygodniu, a prośba o zgodę na ich prace została już przekazana Rosjanom. W pierwszym etapie archeolodzy spędzą około 10 dni pod Smoleńskiem, lecz najpewniej nie będzie to ich jedyny wyjazd.