Tablica informująca o tragedii z 10 kwietnia pojawiła się na miejscu katastrofy w listopadzie ubiegłym roku. Jak przekonuje rzecznik smoleńskiego gubernatora Andriej Jewsiejenkow, stało się to bez zgody strony rosyjskiej, a więc wbrew obowiązującym w Rosji przepisom.
Ponieważ sprawa dotyczyła tragedii, która dotknęła polski naród, nikt w Smoleńsku nie stawiał tej kwestii na ostrzu noża. Wcześniej jednak tamtejsze władze przygotowały projekt zagospodarowania miejsca katastrofy, w tym zamówiły tablicę w dwóch językach: polskim i rosyjskim, informującą o tragicznej śmierci prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego i 95 towarzyszących mu osób. "Jej zamontowanie okazało się niemożliwe, bo na miejscu katastrofy bezprawnie umieszczono inną tablicę" - dodaje Andriej Jewsiejenkow. Władze miejskie w porozumieniu z rosyjskim MSZ postanowiły starą tablicę zdjąć i powiesić nową. Ta stara miała trafić do muzeum katyńskiego, ale na wniosek polskiej dyplomacji pojedzie do Warszawy. "Dlatego mieszkańcy Polski i rodziny ofiar mogą nie obawiać się o los tej tablicy, która była tu wcześniej" - powiedział rosyjski urzędnik.
Tablica na kamieniu pamiątkowym została zamieniona w nocy z piątku na sobotę. Na nowej umieszczono tekst skrócony o słowa, że polska delegacja zginęła w drodze na uroczystości 70. rocznicy sowieckiego ludobójstwa na polskich oficerach w Katyniu. Dodano tekst w języku rosyjskim. Z tablicy zniknął też krzyż.
