W najbliższy poniedziałek miały ruszyć zakrojone na dużą skalę prace przy zabezpieczeniu terenu przed ewentualną powodzią. Przeznaczono na nie jedenaście milionów euro, po tym, jak 25 października 2007 roku osada Giampilieri pod Mesyną zmieciona została przez lawinę błota, tak jak obecnie. Wtedy również ogłoszono stan klęski żywiołowej, skończyło się jednak na projektach.
Z zaniedbań zdaje sobie sprawę prokurator, który chce ustalić, kto ponosi odpowiedzialność za to, że katastrofa się powtórzyła, przybierając tragiczniejsze rozmiary niż dwa lata temu. Nie czekał na wyniki śledztwa szef obrony cywilnej Guido Bertolaso, który wskazał na plagę dzikiego budownictwa. We Włoszech często wznosi się domy tam, gdzie nic nie powinno stać na przeszkodzie wodom wezbranych rzek.