Szef sekcji zagranicznej szwedzkiego odpowiednika naszego Centralnego Biura Śledczego, Bertil Olofsson, oświadczył, że nie wyśle ludzi na poszukiwanie Hoegstroema. "Postępujemy zgodnie ze szwedzkim prawem" - powiedział w wywiadzie dla wychodzącej w Karlskronie gazety Blekinge Laens Tidning (czyt Blekinge Lens Tidning). - i dodał, że na każdą akcję przeznaczane są środki, odpowiednie do wagi przestępstwa, określanej przez szwedzki kodeks karny. Zdaniem Olofssona kradzież napisu z byłego hitlerowskiego obozu zagłady można porównać do kradzieży..... szwedzkiego znaku drogowego ostrzegającego przed łosiami.
Szwedzka prasa zwraca uwagę, że w tej sytuacji sprawca kradzieży pozostanie praktycznie bezkarny, a największym zagrożeniem może być dla niego przypadkowe zatrzymanie do kontroli w ruchu drogowym.
Według szwedzkich mediów Sam Hoegstroem zaczyna się obawiać przekazania do Polski. Miał on powiedzieć znajomym, że nie wierzy w polską praworządność.