Trybina" zapowiada, że w piątek do Warszawy przyjechać może nawet 10 tysięcy nauczycieli, aby domagać się większych podwyżek w 2008 roku. Rząd gwarantuje im jedynie 10-procentowy wzrost płac, gdy tymczasem pedagodzy nie godzą się na mniejszy niż 50-procent. Tłumaczą, że dla zarabiającego 1200-1300 zł nauczyciela stażysty propozycja rządowa oznacza wzrost jedynie o około 120 złotych. A i tak nie wiadomo, czy z tych 10-procentowych podwyżek cokolwiek wyjdzie, ponieważ rząd przeznaczył na nie 1,8 mld zł. Tymczasem wzrost płac o 1 proc. kosztuje ok. 330 mln zł. W budżecie zgromadzono więc prawdopodobnie niewiele ponad połowę potrzebnych pieniędzy - pisze "Trybuna".
Gazeta dodaje, że protesty zapowiedziały już kolejne środowiska. Trzy dni po warszawskiej manifestacji ZNP akcję protestacyjną rozpocznie Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych. A 21 stycznia do ogólnopolskiej akcji protestacyjnej przystąpią pracownicy diagnostyki medycznej, w tym technicy medyczni i fizjoterapeuci.
Wrze na kolei. Fala protestów przetacza się przez cukrownie. O strajku poważnie myślą artyści z Filharmonii Olsztyńskiej. Nie godzą się na zarobki w wysokości 800 zł na rękę. Radykalne nastroje udzieliły się środowisku sędziowskiemu. Stowarzyszenie sędziów Iustitia zbiera właśnie podpisy pod wnioskiem dotyczącym wzrostu płac. Proponowane przez resort podwyżki nie są bowiem dla sędziów satysfakcjonujące. Drugą Irlandię" trzeba sobie samemu wywalczyć - konkluduje "Trybuna".
trybuna/jurczynski