Ponad 150 przedstawicieli białoruskiego reżimu na czele z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką ma od dziś zakaz wjazdu na teren Unii Europejskiej. Ministrowie spraw zagranicznych 27 krajów na spotkaniu w Brukseli zdecydowali o nałożeniu sankcji wizowych na władze w Mińsku.
To reakcja na sfałszowanie grudniowych wyborów prezydenckich, brutalne stłumienie demonstracji przeciwników Aleksandra Łukaszenki w noc wyborczą i prześladowania opozycji.
Na liście są osoby odpowiedzialne za represje wobec opozycji, bliscy współpracownicy Aleksandra Łukaszenki, jego dwaj synowie, czołowi politycy, ministrowie, szefostwo służb specjalnych i prokuratorzy, a także przedstawiciele mediów uległych wobec białoruskiego prezydenta.
Unijni szefowie dyplomacji zastrzegli, że lista osób niepożądanych we Wspólnocie jest otwarta, będzie na bieżąco rewidowana i w każdej chwili mogą być do niej dopisane kolejne nazwiska, a wszystko będzie zależało od sytuacji na Białorusi. Do sankcji wizowych mogą też przyłączyć się bliskie państwa partnerskie Unii Europejskiej, a to oznacza, że działacze białoruskiego reżimu nie będą też mogli jeździć na przykład na Bałkany, do Turcji czy Norwegii.
Zgodnie z decyzją unijnych ministrów spraw zagranicznych, oprócz sankcji wizowych zamrożone zostaną też konta działaczy białoruskiego reżimu w europejskich bankach.
Unia zdecydowała, że sankcjami nie zostanie objęty minister spraw zagranicznych Siarhiej Martynau. Wspólnota chce w ten sposób zostawić sobie możliwość dialogu z reżimem w Mińsku.