Obecnie nie ustaje presja na europejskie banki, by zgodziły się na większe straty niż początkowo sądzono, jeśli część długu greckiego zostanie umorzona. W związku ze słabymi wynikami gospodarczymi zadłużenie Grecji bardzo wzrosło, a to oznacza, że przyznane już pakiety finansowe nie wystarczą. "Jest oczywiste, że konieczny będzie znaczący udział sektora bankowego w ratowaniu Grecji" - powiedział w Brukseli szwedzki minister finansów Anders Berg. Jak wielki ciężar wsparcia powinni wziąć na siebie inwestorzy, nie wiadomo. Mówi się, że zamiast 20 procent mają odpisać nawet połowę greckich długów. Od decyzji w tej sprawie uzależniony jest plan wsparcia dla całego europejskiego systemu bankowego, by uchronić go przed kryzysem.
Uzgodnione mają być warunki i sposób finansowego wsparcia, a także jego wysokość. A to z kolei związane jest z europejskim funduszem ratunkowym, który musi być wzmocniony, by wesprzeć banki, ale także pomóc innym zagrożonym krajom jak Hiszpania czy Włochy. "Konieczne jest więc długotrwałe i kompleksowe rozwiązanie kryzysu, by pomóc europejskim gospodarkom" - podkreślił brytyjski minister finansów George Osborne.
Obecnie fundusz ratunkowy wynosi 440 miliardów euro, ale mówi się, że powinien być zwiększony do biliona, a nawet dwóch bilionów euro. Pytanie tylko, w jaki sposób to zrobić, bo nie ma mowy o tym, że kraje eurolandu przekażą dodatkowe pieniądze z budżetów narodowych.
Właśnie o sposób wzmocnienia funduszu spierają się Francja i Niemcy. Dziś wieczorem prezydent Nicolas Sarkozy spotyka się z kanclerz Angelą Merkel, by rozmawiać na ten temat. Porozumienia zapewne do jutra nie będzie, ale musi być uzgodnione do środy, bo wtedy odbędzie się kolejny szczyt w Brukseli.
IAR