Premier Donald Tusk poinformował, że żaden kraj nie zakwestionował polskiego pomysłu zorganizowania dużej konferencji poświęconej unijnemu budżetowi po 2013 roku. Warszawa podczas przewodnictwa we Wspólnocie chce zaprosić oprócz krajów członkowskich także przedstawicieli parlamentów narodowych oraz Parlamentu Europejskiego. To pierwsza tego typu inicjatywa kraju, który przewodniczy pracom Unii. Szef polskiego rządu dodał, że wstępna reakcja była pozytywna. "Mamy raczej powody, żeby sądzić, że to spotkało się z akceptacją, co nie znaczy, że wszyscy przyjęli ten pomysł z entuzjazmem, ale dla mnie jest ważniejsze, by skutecznie przeprowadzić ten pomysł, niż entuzjazm, z którego nic nie wynika" - mówił premier na zakończenie unijnego szczytu w Brukseli.
Niektórym krajom może nie spodobać się udział Parlamentu Europejskiego, który domaga się, by jego głos był brany pod uwagę i który zawsze był zwolennikiem hojnego budżetu. Tymczasem w obecnym kryzysie część krajów uważa, że wydatki należy ograniczać. Premier Donald Tusk tłumaczył w Brukseli, dlaczego Polska zdecydowała się zorganizować taką konferencję. Podkreślał, że chodzi o dyskusję w większym gronie, a nie tylko wśród państw członkowskich, która wywoływała zbyt duże emocje. "Kiedy się pojawiał temat wieloletniego budżetu Unii Europejskiej, to był to temat głównie pod dyktando dyskusji, ile niektórzy płacą, ile niektórzy biorą i takiego napięcia między płatnikami netto i biorcami. W tym tumulcie emocji nie pojawiał się głos kogoś, kto by pokazał, że budżet Unii Europejskiej to nie jest wyłącznie wypadkowa interesów narodowych, ale że o budżecie europejskim trzeba rozmawiać językiem wspólnotowym" - dodał premier.
Konferencja miałaby się odbyć jesienią, najpewniej w Polsce.
W przyszłym tygodniu Komisja Europejska ma przedstawić projekt budżetu na lata 2014-2020 i wtedy rozpocznie się prawdziwy bój o unijne pieniądze.