Wcześniej premier przez prawie 2 godziny opowiadała o dobrej - jej zdaniem - sytuacji ekonomicznej kraju. Podkreślała, między innymi, że kwestia deficytu budżetowego nie stanowi problemu. Zapewniała też, iż Ukraina podpisała doskonałe porozumienia gazowe - o wiele lepsze niż inne kraje Europy, w tym Polska. Julia Tymoszenko podkreśliła, że za ewentualne kłopoty odpowiada nie ona, ale na przykład Narodowy Bank Ukrainy ponieważ tylko on może walczyć ze spadkiem kursu hrywny w stosunku do dolara. "Niestety rząd nie może na to wpłynąć, zabrania mu tego Konstytucja" - mówiła premier.
Były minister finansów, Mykoła Azarow z Partii Regionów powiedział, że sytuacja wcale nie jest tak dobra, jak stara się przedstawić premier. Według niego, dochody budżetu spadły w styczniu o 2 miliardy hrywien w porównaniu ze styczniem zeszłego roku. Finansowanie płac sektora budżetowego to 80 procent tego, co zapisano. Jedzenie i leki 34 procent - mówił Azarow.
Od kilku tygodni w różnych miejscach na Ukrainie, w tym też w stolicy, odbywają się spontaniczne protesty pracowników zakładów przemysłowych oraz sektora budżetowego, którzy nie otrzymują pensji, bądź też są zwalniani. Media codziennie informują o kłopotach w finansowaniu szpitali, czy szkół.