Amerykańska sekretarz stanu Hilary Clinton i francuski minister spraw zagranicznych Alain Juppe, mieli ustalić, iż w celu kontynuowania misji międzynarodowej w Afganistanie, Paryż i Waszyngton muszą ściśle współpracować ze sobą oraz z partnerami uczestniczącymi w operacjach w tym kraju oraz z rządem w Kabulu. Według komentatorów jest to krok podjęty przez amerykańską dyplomację po tym jak Nicolas Sarkozy mówił o możliwości wcześniejszego wycofania kontyngentu francuskiego z Afganistanu. Prezydent Francji zareagował w ten sposób na wiadomość o zabiciu przez napastnika w mundurze armii afgańskiej czterech żołnierzy francuskich i zranieniu kolejnych szesnastu.
Media francuskie podkreślają, że rodziny poległych publicznie podważają sens obecności Francuzów w Afganistanie. Także kandydat socjalistów w wyborach prezydenckich Francois Hollande zapowiada, że w przypadku zwycięstwa w wyścigu do Pałacu Elizejskiego, doprowadzi do tego, iż francuscy żołnierze wcześniej wrócą do domów. W Afganistanie przebywa 3 600 Francuzów, których misja według planów ma się zakończyć w 2014 roku.
IAR