W Stanach Zjednoczonych przez dziesięciolecia funkcjonowało sformułowanie "polskie obozy śmierci". Posługiwały się nim nawet osoby dobrze wykształcone. I choć ostatnio część mediów zakazała swoim dziennikarzom używania tego określenia, sprawa nie przebiła się do szerszej opinii publicznej.
Po wtorkowej uroczystości dziesiątki amerykańskich gazet i portali internetowych poinformowały o gafie prezydenta USA. We wszystkich publikacjach tłumaczono, skąd się bierze oburzenie Polaków i wyjaśniano, że Polska była pod okupacją niemiecką i że to naziści stworzyli i prowadzili obozy koncentracyjne.
David Frum w portalu internetowym "The Daily Beast" podkreślał, że obozy były po trzykroć niemieckie a cytowana przez wiele gazet agencja Associated Press tłumaczyła, że precyzyjne sformułowanie powinno brzmieć: "nazistowskie obozy śmierci na terenie okupowanej przez Niemcy Polski".
Z kolei w telewizji CNN dziennikarki w studiu chwaliły się, że wiedzą, iż obozy nie były Polskie tylko nazistowskie. Paradoksalnie więc, dzięki kontrowersjom po gafie Baracka Obamy, w USA przeprowadzono akcję informacyjną, która normalnie kosztowałaby grube miliony dolarów.
IAR